rzekając jej najzupełniejsze zadośćuczynienie, o ile znajdzie, że mieszczanie są winni i obrazili swobody kościelne. Ale ponieważ duchowienstwo odpowiedziało, że nie może tego uczynić, zanim nie otrzyma zadośćuczynienia, zapalony gniewem król nie zawahał się dopuścić powyższych czynów napastniczych.
Tegoż roku, trzeciego dnia przed świętem Jana Chrzciciela[1], przybyli do Kujaw szlachetni mężowie: Dobiesław, kasztelan krakowski, Sędziwój z Szubina, wojewoda kaliski, i mistrz Jan z Nadliczyc, archidyakon i kanclerz krakowski[2], udając, że mają od króla polskiego i węgierskiego, Ludwika, władzę przywracania nieprawnie zabranych dziedzictw oraz wymierzania sprawiedliwości skarżącym się na starostów. Nazajutrz po Ś. Janie Chrzcicielu[3] kazali ogłosić na rokach walnych[4] w Brześciu, aby wszyscy, którzy żądają zwrotu zabranych dziedzictw, przedstawili im swoje przywileje, oraz aby podali na piśmie skargi na starostów. Wziąwszy mnóstwo skarg i przywilejów, pojechali w następny piątek[5], do Kruszwicy; w sobotę — do Strzelna, w niedzielę — do Mogilna, w poniedziałek — do Trzemeszna, we wtorek — do Gniezna, a we czwartek przybyli do Poznania, gdzie pozosta-