nie rządził, po kolei i nie bez skwapliwości od siebie oddaliła, innych zaś, których głos u wspomnianego jej brata nie miał żadnej powagi w radzie, za swych doradców przyjęła. I ci radzili jej nie tak, jak tego wymagał ogólny pożytek państwa, ale tak, jak pragnęła ich szalona chciwość; zdania zaś dawniejszych doradców, które zwykli byli dawać i rzeczywiście dawali najrzetelniej, owi doradcy nowi, obgadując ich zaocznie, najbezczelniej odrzucali. Za radą tych niegodziwców, zarówno urzędnicy dworu królewskiego jak i starostowie ziem bardzo się często, z nadzwyczaj wielką stratą dla mieszkańców królestwa, zmieniali.
Po wyjeździe wspomnianego pana Ludwika, króla polskiego i węgierskiego, jak się wyżej rzekło, z Wielkiej Polski, najjaśniejsza pani Elżbieta, rodzicielka jego, zażądała, aby skarb świętej pamięci króla Kazimierza brata jej, został podzielony pomiędzy Jadwigą, wdową po nim, a córkami Anną i Jadwigą, stosownie do jego rozporządzenia i ostatniej woli.
Skarb ten, jedynie co do srebrnych naczyń, był podzielony na trzy części; na każdą z nich przypadło trzysta trzydzieści trzy grzywny i pół srebra ciężkiej wagi, oprócz ośmiu dużych mis[2] z czystego złota wykutych, trzydziestu sześciu roztruchanów[3], przedziwnie złotem i srebrem ozdobionych, flasz jaspisowych i kryształowych[4], pierścieni i drogich kamieni, okryć purpurowych[5], na których orły i inne herby królewskie