Strona:PL Kochanowski-Threny, Satyr, Wróżki 014.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Srogiej śmierci otchniona, rodzicom troskliwym
U nóg martwa upadła. O zła Persephono,
Mogłażeś tak wiele łzom dać upłynąć płono?


THREN VI.

Ucieszna moja śpiewaczko, Sapho Słowiańska,
Na którą nie tylko moja cząstka ziemiańska,
Ale i lutnia dziedzicznem prawem spaść miała:
Tęś nadzieję już po sobie okazywała,
Nowe piosnki sobie tworząc, nie zamykając
Ustek nigdy, ale cały dzień prześpiewając:
Jako więc lichy słowiczek w krzaku zielonym,
Całą noc prześpiewa gardłkiem swym ucieszonym.
Prędkoś mi nazbyt umilkła: nagle cię sroga
Śmierć spłoszyła, moja wdzięczna szczebiotko droga.
Nie nasyciłaś mych uszu swemi piosnkami,
I tę trochę teraz płacę sowicie łzami:
A tyś ani umierając śpiewać przestała,
Lecz matkę, ucałowawszy, takeś żegnała:
Już ja tobie moja matko służyć nie będę,
Ani za twym wdzięcznym stołem miejsca zasiędę:
Przyjdzie mi klucze położyć, samej precz jechać,
Domu rodziców swych miłych wiecznie zaniechać.
To i czego żal ojcowski nie da serdeczny
Przypominać więcéj, był jej głos ostateczny.
A matce, słysząc żegnanie tak żałościwe,
Dobre serce, że od żalu zostało żywe.


THREN VII.

Nieszczęsne ochędóstwo, żałośne ubiory,
Mojéj najmilszej córy:
Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie?
Żalu mi przydajecie:
Już ona członeczków swych wami nie odzieje.
Nie masz, nie masz nadzieje.
Ujął ją sen żelazny, twardy nie przespany:
Już letniczek[1] pisany,
I uploteczki wniwecz, i paski złocone:
Matczyne dary płone.
Nie do takiej łożnice moja dziewko droga,
Miała cię mać uboga
Doprowadzić: nie takąć dać obiecywała

  1. Ubiór kobiecy letni