Strona:PL Kobiety Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (Piotr Chmielowski).djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stawia. Kornelia w halucynacyjném naprężeniu ducha miewała zapewne nieraz widzenia nawet najwyraźniejsze: i krzyża ognistego na niebie i aniołów trąbami powołujących trupy do życia nowego, wiekuistego... W ówczesnym stanie wiadomości jeograficznych koniec świata równoznaczny być musiał z końcem istnienia państwa rzymskiego, którego rozprzężenie każdemu już w oczy wpadało; a scena sądu ostatecznego rozegrać się przedewszystkiem powinna była już po zburzeniu stolicy zgnilizny — Rzymu. Kto więc dążył do obalenia władzy cezarów; kto chciał po cegiełce rozbierać gmach zbudowany wiekami: łatwo mógł uchodzić za zesłańca opatrznościowego.
Irydyon więc miał pole do działania przygotowane. Potrzeba było pozyskać rozgłos jakimkolwiek sposobem. Wybrał kobietę. Kobieta ta była czczona i szanowana. Jeżeliby ona uwierzyła, mógł liczyć na znaczne masy. Nietrudno było zachwycić rozgorączkowaną wyobraźnię. Irydyon opowiadał Kornelii o poświęceniu dla myśli, któréj cały dom jego na bezinteresowne oddał się posługi. Mówił jéj o ojcu swoim, o matce, o siostrze. Kręgami światła opasał jéj głowę; ognistemi źrenicami wdarł się do mózgu. Kornelia ujrzała w oczach jego jaśniejący „ogień wiekuisty, ogień cherubów;“ na dźwięk jego głosu „dreszcz jak łuska gadu“ przesuwał się po niéj. Stanął przed nią „jako prorok i jako święty i jako archanioł“. Słuchała go chciwie i pragnęłaby skonać. Napróżno chce go z początku nawrócić; łaską „uwiośnić“ jego duszę, prosząc Boga o zmiłowanie; napróżno upadając na siłach, tarza się w kurzu i woła rozpaczliwie: „Ach! co ja mówię, gdzie jestem? wszak ślubowałam ci, Panie, całe serce moje. Jakże tu ponuro! pierwszy raz strach umarłych