Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 172.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co do mnie, sen odleciał gdzieś bardzo daleko. Tyle myśli i uczuć zmąciło mi spokój, że leżąc z otwartemi powiekami, czekałem świtu, aby się otrząsnąć z niepokojących widziadeł tej nocy.
Widocznie Urja wczoraj spełnił, co zamierzał, i nie miał interesu przedłużać wizyty, gdyż zaledwie dzień nastał, wyniósł się pocichu.
To było pierwszą ulgą. Pośpieszyłem zaraz otworzyć okno w jadalnym pokoju, i czując nadzwyczajną potrzebę ruchu, wyszedłem też na miasto.
Wieczorem zastałem bilecik od Ani.
Żegnała mię serdecznie, opuszczając Londyn, prosiła, bym miał zawsze do niej zaufanie, chociażbyśmy się różnili w sądzie o ludziach, i nie wymieniając żadnego nazwiska, powtarzała swoją opinję, że kto nie uznaje w życiu obowiązku, ten źle żyje i jest człowiekiem bez wartości.


XIV. MIŁOŚĆ.

Po tych wieściach czułem się bardzo zgnębiony. Przez kilka dni byłem niezdolny do pracy, ale młodość, nowe wrażenia, czas i siła woli wracały mi powoli spokój i nadzieję. Ania rozumie dobrze położenie, Ania zrobi wszystko, co jest w ludzkiej mocy, musimy wierzyć przecież w triumf sprawiedliwości. To jest potrzebą duszy i do tego człowiek powraca nawet po zupełnem rozbiciu.
Tymczasem listy Ani były spokojne i miłe, nie wspominała o rzeczach drażliwych, więc też chętnie wmawiałem sobie, że niebezpieczeństwo będzie zażegnane.
Czułem jednak ogromną pustkę i samotność, pragnąłem i potrzebowałem towarzystwa, a nie było jakoś nikogo, z kim mógłbym się zbliżyć serdecznie, otwarcie. Steerforth wyjechał, babka i Ania daleko.
Przypomniał mi się Traddles i postanowiłem go odwiedzić, ale nie miałem adresu. Spotkaliśmy się wreszcie kie-