Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 110.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I nagle błysnęła mi myśl niespodziewana: mam na świecie cioteczną babkę. Jest moją jedyną krewną. Do niej się udam i niech, co chce, będzie.
Tylko — gdzie jej szukać?
Tegoż dnia napisałem list do Peggotty, zapytałem tak sobie od niechcenia, czy nie pamięta, gdzie mieszka babka Betsy, bo chciałbym wiedzieć, czy to o niej mówią często moi znajomi. Wreszcie prosiłem, żeby mi pożyczyła pół gwinei na pewne przedsiębiorstwo, obiecując niedługo odesłać pieniądze.
Odpowiedź była prędko wraz z pieniędzmi, dowiedziałem się, że babka Betsy mieszka czy w samym Duwrze, czy gdzieś w okolicy. Zdawało mi się, że taka wskazówka wystarczy do jej odszukania.
Zbliżała się chwila stanowcza. Żaden z dni upływających nie miał się już powtórzyć w tych warunkach. Ostatniej niedzieli byłem zaproszony przez moich gospodarzy na pożegnalny obiad. Pani Micawber, blada i wzruszona, podała doskonałą wieprzowinę, jadłem pieczone jabłka, rozdałem dzieciom drobne upominki, pan Micawber przyrządził małą wazę ponczu i wygłosił piękną przemowę o przyjaźni i nietrwałości rzeczy ziemskich. Podziwiałem jego wymowę, kochająca małżonka była do łez rozczulona, a dzieci przypatrywały się nam z ciekawością. Potem dni tygodnia biegły jak szalone i nadeszła sobota. Ze ściśniętem sercem odprowadziłem ich do dyliżansu. Raz jeszcze pożegnaliśmy się serdecznie, pani Micawber uściskała mię jak syna, pan Micawber zapewnił, że uważa mię za przyjaciela.
Wieczorem miałem się przenieść do woźnicy, tak przynajmniej myślał pan Quinion. Co do mnie, ponieważ byłem płatny zgóry, więc jako człowiek uczciwy uważałem za swój obowiązek pracować tego dnia do końca, a wieczorem nie wziąć pieniędzy na następny tydzień. Dlatego pożyczyłem pół gwinei od Peggotty, aby nie zostać bez grosza.