Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 019.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiadoma. Ja potrzebuję także opiekuna, oboje go potrzebujemy i bardzo.
— Nie takiego, nie takiego! — zaczęła znów głośno i łkając Peggotty.
Mama wybuchnęła płaczem i ja także.
Wtedy mama przypomniała sobie, że tu jestem, i rzuciła się ku mnie. Objęła mię mocno, tuliła do siebie, czułem łzy jej na swojej twarzy, a pośród łkań szeptała słodkie słowa.
— Zła jestem matka, Dewi? Za mało cię kocham? Powiedz, czy to prawda? Czy Peggotty kocha cię więcej ode mnie?
Oburzyłem się na to i zerwałem z krzesła, Peggotty wykonała ruch taki, jakby chciała rzucić na ziemię lichtarz z zapaloną świecą, lecz postawiła go tylko na stole, zbliżyła się do mamy, wzięła mię z jej kolan, zaniosła na górę i, zapewne, rozebrała i położyła do łóżka, ale tego już nie pamiętam.
Jeszcze coś mię zbudziło, otworzyłem oczy i ujrzałem nad sobą pochyloną twarz mamy. Siedziała zapłakana i patrzyła na mnie, jej ręka dotykała mojej głowy i spoczywała na ramieniu.
Uczułem się bardzo szczęśliwy.
Nie pamiętam dobrze, ile czasu upłynęło, zanim ujrzałem znowu gentlemana o czarnych włosach, wiem tylko, że to była znów niedziela. Odprowadził nas z kościoła do domu, bo chciał zobaczyć prześliczną geranję, która zakwitła w oknie. Zdawało mi się jednak, że za mało ją podziwiał, chociaż namówił mamę, żeby ułamała dla niego jeden kwiatek.
To mi się nie podobało. Byłem o niego zazdrosny i nic mu odtąd nie wierzyłem, bo powiedział, że ten kwiatek ułamany będzie mu do końca życia przypominał piękną niedzielę. Choć byłem małym chłopcem, ale już rozumiałem, że kwiatek najdalej za parę dni zwiędnie, a pogoda także nie była zbyt piękna. Doprawdy, mama jest zanadto dobra, udając przez grzeczność, że wszystkiemu wierzy.