Strona:PL Karol Bołoz Antoniewicz-Poezyje 235.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz któż się tam zdradnie skrada
I ze strzelbą na dach siada?
Stefan Dźwinko długo mierzył,
Aby prosto w pierś uderzył,
I Doboszu, w twoim łonie
Poświęcona kula[1] tonie.
Tyś stal wsparty na siekierce,
Kula prosto trafia w serce.
Piękny Dobosz już się chwieje,
Oczy gasną, twarz blednieje;
Gasną osłabione oczy,
A strumieniem krew się toczy.
Dziki rzuca wzrok do koła,
Na swych wiernych chłopców woła.
„O wy wierni mi Huculi,
Na ten topor i na kulę,
Na tę kulę, co w mém łonie
Ostrym śmierci ogniem płonie,
Przysięgnijcie mścić śmierć moję!
A mnie nieście w połoninę,
Tam na alpie niechaj ginę.

  1. Według podania ludu Dobosz tylko od kuli srebrnéj mógł zginąć, poświęconéj w wielki piątek w cerkwi.