Strona:PL K Junosza Na łożu śmierci from Rola Y1885 No29 page344 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i widzenia — to później, uspokoiwszy się już, zapytywał:
— Czy ja co mówiłem?... czyś nie słyszała czego?... Nie?... powiedz mi prawdę szczerą, jeźli w Boga wierzysz, bo... — i przy tych słowach spoglądał w kąt izby, gdzie zazwyczaj stała ciężka, błyszcząca siekiera.
— Nie; nic nie mówiłeś — odpowiadała żona spokojnie — czasem mówisz coś przez sen — ale mi się zdaje że chyba pacierz...
— Pacierz?!
— Tak, pacierz chyba, bo często o Bogu wspominasz.
— I nie słyszałaś nic więcej?
— Ani słowa odpowiadała spokojnie.
Kto wie jednak, czy mówiła prawdę.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W nizkim domku kolonisty Michała, jaśniało światło. Lampka zawieszona na ścianie i jaskrawe odbłyski płonącego na kominie ognia, oświetlały wnętrze sporej izby. Na łóżku leżał sam gospodarz i jak się zdawało, spał; ale sen to był gorączkowy, niespokojny, ciężki. — Nawpół otwarte oczy zdawały się jakby szklanne — twarz czerwona, zgorączkowana, a ręce poruszały się ciągle kurczowo. Z piersi dobywał się oddech przerywany, chrapliwy, — życie walczyło ze śmiercią.
Kobieta, bledsza jeszcze niż zwykle, pytający wzrok swój rzucała to na drgającą, od czasu do czasu, konwulsyjnie twarz męża, to na zamarznięte okienka, jak gdyby wyglądając, rychło li sąsiedzi z księdzem przyjadą... W spojrzeniach wszakże na męża rzucanych nie znać było żywszego uczucia — malowała się w nich raczej trwoga jakaś, przestrach, przerażenie.
Przykryła stolik białą serwetką, przygotowała świece i czekała trwożna, niespokojna, drżąca, — czekała sama jedna tylko — gdyż niema dziewczyna, którą do posługi trzymała, spała w najlepsze, a dwaj parobcy poszli gdzieś na wesele w sąsiedztwo.
Nareszcie sanki zaskrzypiały po śniegu, w sieni odezwał się dzwonek. Kobieta zerwała się i otworzyła drzwi na oścież.
Ksiądz wszedł do izby. Zdjąwszy z siebie futro, zbliżył się do chorego.
— Zdaje się nieprzytomny... — szepnął.
— Obudzi się zaraz — odpowiedziała również cicho kobieta — już tak parę razy zasypiał...

(Dalszy ciąg nastąpi)