Strona:PL K Junosza Na łożu śmierci from Rola Y1885 No29 page343 part1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Na łożu śmierci.
(OBRAZEK WIEJSKI.)

(Dalszy ciąg).

Po kilku chwilach zabłysło światło w oknach. Ksiądz drzwi otworzył.
— Co chcecie, ludzie? — zapytał.
— Do chorego, wielmożny proboszczu; my z Zabrodzia, z kolonii.
— Któż tam umiera? — nie słyszałem żeby kto u was chorował.
Chłop w głowę drapać się zaczął.
— Bo — rzekł nieśmiało — wielmożny proboszczu, niby to chory i nie chory... Wieczór przywiózł furę drzewa z lasu — i zaraz począł się miotać i pomstować, jakby go, chowaj Boże, co złe opętało.
— Któryż to?
— A, proszę dobrodzieja, to ten zagraniczny, Michał, ten sam co to temu dwa roki po Brzezińskim kolonię kupił.
— Ten? — spytał ksiądz zdziwiony — taki zdrów, tęgi mężczyzna.
— Ej, musi on nie taki zdrowy, jak się widzi, bo jemu już nieraz coś do głowy przystępowało... ale już dziś to nabardziej. Właśnie, proszę dobrodzieja, jużeśmy spali, aż tu jego kobieta do okna przypadła z lamentem i krzyczy: Somsiedzie! somsiadeczku! ratujcie! Myślałem że broń Boże ogień, albo zbóje — otwieram co duchu — a ona powiada, tak i tak, i prosi żeby po księdza jechać. Co prawda, noc, mróz śkaradny, wiater że i psa nie wygnać — ale trudna rada, nie pojechać — a nuż tamten umrze, to miałbym jego duszę na sumieniu... tedy obudziłem brata, żeby raźniej było we dwóch, no i jezdeśwa...
— Dobrze zrobiłeś, mój kochany, bardzo dobrze; spełniłeś obowiązek chrześciański — no, ale nie zwłóczmy, ogrzejcie się w kuchni — ja zaraz gotów będę.
— Ale, — odezwał się chłop nieśmiało — niech się dobrodziej dobrze odzieją, bo ziąb śkaradny.
— Aj ziąb, ziąb, — dodał drugi chłop — tak wierci po plecach, jak świdrem.
— No, no, nie bójcie się, nie pierwsze mi to, moi kochani.
Z temi słowy staruszek zakrzątnął się po pokoju — a po chwili szedł z dziadem ku kościołowi. Ciężkiemi kluczami otworzył dziad grube, okute drzwi zakrystyi i obaj weszli do kościoła. — Lampa przed wielkim ołtarzem paliła się bladym, migotliwym płomieniem i rzucała blaski niepe-