Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/676

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nów poczciwego rejenta, innych pomniejszych zliczyć niepodobna. Nie gardził bowiem najdrobniejszą okazyjką uczynienia komuś przysługi.
A ludzie śmieli się z niego!
Nikt nie ocenił człowieka, któremu tylko przydomek „wścibskiego” narzucano, i ten mu do śmierci pozostał.
Śmierć w opuszczeniu była logiczném zamknięciem długiego, powolnego, dobrowolnego męczeństwa.
W ostatnich czasach podupadł majątkowo do tego stopnia, iż się już zaledwie na dzierżawie kilku chat mógł utrzymać. Nakoniec dziedzic, nie odebrawszy tenuty, wygnał go z dzierżawy. Rejent z resztkami rupieci i starą, kulawą gospodynią, któréj sam więcéj niż ona jemu służył, wyniósł się do małéj mieściny, na komorne do żyda.
Z czego i jak żył, to było nierozwikłaném zadaniem; wiedziano tylko, że potrzebował bardzo mało.
Posługiwali się nim szczególniéj żydzi do pisania próśb i układania dokumentów, które wedle formy stylizował. Jeden z żydów, którzy go najwięcéj wyzyskiwali, w najniepoczciwszy sposób wciągnął go w jakąś szalbierską spółkę, i sam uciekłszy za granicę, rejenta, jako spólnika, podał w podejrzenie. Biednego Wątróbkę wsadzono do więzienia.
Ktoby sądził, że mu to wielką boleść sprawiło, myliłby się wielce.
Zapominając o sobie, Wątróbka znalazł tu biedniejszych od siebie, bo potrzebujących pociechy i moralnego sprostowania. Nawracał więc ludzi, którzy tak samo się z niego śmieli tu, jak wprzódy, gdy był w lepszym bycie, jego znajomi i przyjaciele.
Żywa dusza nie ujęła się za niewinnego, który lat dwa pozostał pod kluczem, nim go dla braku dowodów wypuszczono.
Z węzełkiem resztki łachmanów, których w więzieniu nie porozdawał, znalazł się jednego rana stary, złamany, ale pogodnego oblicza rejent na ulicy, wcale nie wiedząc, ani dokąd się uda, ani co jeść będzie.
Zdawało mu się nadzwyczaj prostém, że każdy, do kogo zapuka, da mu przytułek.
Okazało się jednak, że nikt go znać nie chciał.
Aby miéć wyobrażenie o nikczemności człowieka, potrzeba w nieszczęściu tylko żądać pomocy.
Psy gdy widzą, że jednego z nich gryzą inne i że napadnięty skomli z bólu, mają zwyczaj rzucać się na niego i dogryzają ofiarę.