Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

choć z sercem macierzyńskiém, ale ostro się z niemi obchodziła. Koniec końcem jakoś ta gromadka niewiele pielęgnowana, poszła w świat jako tako, dosyć szczęśliwie. Synowie poumieszczali się w wojsku, po kancelaryach, córek dwie ruszyło za mąż niespodzianie, a że panna Katarzyna trzecią była z rzędu, już na nią przychodziła koléj.
Ale ona po matce i ojcu wziąwszy charakter nieugięty, jeszcze maleńką dała sobie słowo, że za mąż nie pójdzie i gdy matka poczęła ją naglić o determinacyą, bo się tam już ktoś trafiał — odpowiedziała stanowczo:
— Ja za mąż iść nie myślę.
— A cóż myślisz?
— Wolę być sama...
— Ale gdzież się podziejesz?
— Czy to świata mało!
— Oszalała Kasia!
Kasia zamilkła; a było to wcale naówczas ładne dziecko piętnastoletnie, i bodaj czy nie perła rodziny, — oczki czarne błyszczące, włos kruczy, brewki gdyby pędzlem zakreślone, rumiane liczko, ząbki drobne i śliczne, nóżka i rączka królewska, słowem co się zowie piękna panienka. Ona téż najmniéj zadała rodzicom kłopotu, bo jéj wychowanie poszło łatwo, uczyła się wybornie, pensyą przebiegła w lat parę, grała nieźle na rozbitym fortepianiku, rozumiała i odezwać się mogła po francusku, a tańcowała jak nikt w okolicy. Matka rachowała, że i twarz i talenta dadzą jéj dobrego zięcia, aż tu nagle zjawiło się postanowienie, któreśmy słyszeli, nie wychodzenia nigdy za mąż. Myślała jéjmość, że to sobie zwyczajnie jakiś kaprys dziewiczy, nie wiedziała bowiem, że jéj Kasia, w dzięsiątym roku jeszcze napatrzywszy się kłótni rodzicielskich codziennych i kłopotów, jakie mieli z dziećmi, powiedziała sobie z góry: — nie pójdę za mąż. Bardzo to było niedojrzałe postanowienie, ale rosnąc z Kasią razem nabrało siły i wzmocniło się zapatrywaniem na świat, już z téj strony, na któréj wcześnie stanęła.
Starający się o rękę panny Katarzyny, za pierwszém posunięciem się ku niéj, dostał najwyraźniejszego i nic w bawełnę nie obwijanego odkosza. — Bardzo pana przepraszam — odpowiedziała mu śmiało panienka, — ale ja nie chcę i nie pójdę za mąż.
Zdawało się konkurentowi, że powinien wybuchnąć z afektami, by pannę rozczulić, ale Kasia odskoczyła od klękającego z ostrożnością o czarne swe opięte ubranie kawalera, i na wyznanie miłości, bardzo zimno spytała go:
— To co?
— Ale je panią kocham!