Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 341.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wiadomo, że podczas przypływu morza wody, zaciśnięte między wyspami Ferraer i Loffoden, parte są prądem, którego gwałtowności nic się oprzeć nie zdoła. Powstaje stąd wir, z którego żaden jeszcze okręt nie wyszedł. Fale olbrzymie walą się ze wszystkich stron do jednego punktu i wpadają w przepaść zwaną „pępkiem oceanu”. Siła jego przyciągająca sięga na piętnaście kilometrów wokoło — a nietylko wessane tam bywają okręty, ale i wieloryby i białe niedźwiedzie północne.
W ten to odmęt wprowadził kapitan Nemo swój statek może przypadkiem, może umyślnie. Nautilus zaczął obiegać koło coraz mniejsze — a z nim i czółno, nieodczepione jeszcze od jego boku. Czułem, że mnie napada chorobliwy zawrót głowy, taki sam, jakiego się doznaje po długiem obracaniu się w kółko. Straszne było nasze przerażenie; krew przestała w nas krążyć, czynność nerwów ustała, zlewały nas poty zimne, śmiertelne.
Ryk wód straszny rozlegał się na kilka mil wokoło! Wody rozbijały się o ostre skały z łoskotem przerażającym. Tam najtwardsze przedmioty muszą się skruszyć, a pnie drzew wychodzą z tego wiru tak podarte, że Norwegowie mówią o nich, „iż się w futra poubierały”.
Miotani niezmierną siłą, w okropnem byliśmy położeniu. Nautilus zdawał się bronić jak człowiek; muskuły jego stalowe trzeszczały. Niekiedy stawał pionowo jak koń, co dęba staje — a my z nim razem.
— Trzymajmy się tęgo — rzekł Ned — i pozakręcajmy mutry przy śrubach; w połączeniu z Nautilusem możemy jeszcze być oca...
Nie skończył wyrazu, gdy coś trzasło okropnie; mutry puściły, a czółno, wyrwane ze swego łożyska w boku Nautilusa, jak kamień wyrzucony z procy, wpadło w sam środek wiru. Ja uderzyłem głową o jakiś żelazny przedmiot i straciłem przytomność.




XLVII.


ZAKOŃCZENIE.


Tu był koniec naszej podróży podmorskiej. Co się działo z nami tej nocy, jakim sposobem czółno nasze wydobyło się ze strasznego wiru Maelstromu, jak ja, Ned i Conseil wyszliśmy cało z tej otchłani, nie umiem opowiedzieć. Gdym odzyskał zmysły, leżałem w chacie rybaka na jednej z wysp Loffoden; moi dwaj towarzysze cali i zdrowi byli przy mnie i trzymali mnie za ręce. Uściskaliśmy się serdecznie.
Nie było co myśleć o natychmiastowym powrocie do Francji, bo komunikacje między północnemi stronami Norwegji a południem Eu-