Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 272.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lonie. Loch elektryczny wskazywał, że pęd Nautilusa był umiarkowany. Statek wznosił się ku powierzchni, ale ostrożnie. Zbiorniki opróżniano bardzo wolno.
Serce mi biło. Czy też wypłyniemy i odetchniemy powietrzem bieguna?
Nie. Nautilus uderzył o spód ławicy a po głuchym tego uderzenia odgłosie można było wnosić, że lód niezmiernie jest gruby. Było to w głębokości tysiąca stóp, zatem nad nami istniała warstwa lodu grubości 2.000 stóp, z których około 1.000 stóp sterczało nad powierzchnią morza. Ławica zatem była w tem miejscu znacznie grubsza, niż tam, gdzieśmy się pod nią zapuścili. Niebardzo to było pocieszające.
Niejednokrotnie dnia tego ponawiał Nautilus tę próbę, ale zawsze uderzał o pułap lodowy. Czasami płynęliśmy na głębokości 900 metrów, wobec czego mieliśmy nad sobą warstwę lodu grubości 1.200 metrów, z których około 300 wynurzało się z morza.
Notowałem skrzętnie te rozmaite głębokości i otrzymałem w ten sposób profil dna ławicy.
Wieczorem nie zaszła żadna zmiana w naszem położeniu. Wprawdzie głębokość wynosiła już tylko od 400 do 500 metrów, jakże jednak gruba warstwa lodu dzieliła nas jeszcze od powierzchni oceanu!
Była wówczas godzina ósma. Od czterech godzin powietrze powinno być odmienione w Nautilusie, według zwyczaju przyjętego. Niebardzo jednak jeszcze ciężko było oddychać, choć kapitan nie użył dotąd zapasów powietrza.
Źle spałem w nocy. Obawa i nadzieja wzruszały mnie naprzemian. Około trzeciej z rana spostrzegłem, że spodnia powierzchnia ławicy znajduje się już tylko na głębokości 50 metrów. Zaledwie 150 stóp dzieliło nas od powierzchni morza. Góry lodowe zamieniały się w pole lodowe, w równinę.
Od tej chwili nie odrywałem wzroku od manometru. Płynęliśmy w głębokości coraz mniejszej, pod błyszczącą od światła naszej latarni spodnią powierzchnią lodu. Co mila, grubość ławicy zmniejszała się ukośnie wgórę. Nareszcie o szóstej z rana, w pamiętnym dla mnie zawsze dniu 19-go marca, otworzyły się drzwi salonu i wszedł kapitan Nemo.
— Wolne morze! — zawołał.