Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 246.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uśmiechnąłem się mimowoli. Rozmowa zwróciła się na stary temat, na ucieczkę. Nic nie ryzykowałem, zapewniając mych towarzyszy, że przecież kiedyś wydostaniemy się z naszej dzisiejszej niewoli; bo przecież kapitan Nemo poto tylko przybył na południe, aby się zaopatrzyć w sód. Spodziewałem się więc, że teraz zawróci między Europę i Amerykę, co może podać sposobność do próbowania ucieczki, która się raz nie udała.
Spoczywaliśmy już od godziny w tej prześlicznej grocie. Rozmowa, bardzo żwawa zrazu, zaczęła słabnąć; jakaś senność nas ogarnęła. Czemuż nie mieliśmy sobie pozwolić na trochę drzemki. Zasnąłem też głęboko i zaczęło mi się śnić, że z mego życia przeszedłem w życie mięczaka i że ta grota tworzy drugą na mnie skorupę.
Nagle przebudziłem się na okrzyk Conseila: — Uciekajmy! uciekajmy!
— Co się stało? — zawołałem, podniósłszy się do połowy.
— Woda nas zabiera!
Zerwałem się. Morze strumieniem wlewało się do naszego zacisza i rzeczywiście należało umykać, skoro nie byliśmy mięczakami. W parę minut byliśmy już na wierzchu groty zupełnie bezpieczni.
— Co to jest? Czy znów jakie zjawisko? — pytał Conseil.
Nic nowego, moi przyjaciele, — odparłem — to przypływ morza o mało nas nie pochwycił. Ocean wzbiera zewnątrz, a z powodu prawa równowagi, powierzchnia jeziora wznosi się tak, jak i powierzchnia morza. Dobrze, że się skończyło na półkąpieli. Idźmy do Nautilusa, żeby się przebrać.
W trzy kwadranse dokończyliśmy naszego spaceru wokoło jeziora i weszliśmy na pokład. Załoga właśnie kończyła ładowanie zapasów sodu, a Nautilus mógłby zaraz ruszyć w drogę. Jednak kapitan Nemo nie wydał odpowiedniego rozkazu. Czy czekał nocy, żeby przebyć tajemne przejście? Być może.
Bądź co bądź, nazajutrz Nautilus płynął zdaleka od wszelkiego lądu, kilka metrów pod powierzchnią Atlantyku.




XXXV.


MORZE SARGASOWE.


Nautilus nie zmienił kierunku. Narazie więc upadła cała nadzieja powrotu na morza europejskie. Płynęliśmy na południe, nie wiedząc, dokąd nas kapitan prowadzi.
Dnia tego przebyliśmy osobliwą część oceanu Atlantyckiego. Wiadomo, że istnieje wielki prąd wody ciepłej, znany pod nazwą Golf-Stream. Wybiegłszy z pod Florydy, zwraca się ku Szpicber-