Strona:PL Juljusz Verne-20.000 mil podmorskiej żeglugi 141.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzu o jakie dwie mile od brzegu. Ned wziął się do wielkiej sprawy przyrządzania obiadu — a znał się na tem wybornie. Upieczone na węglach kotlety wydawały rozkoszną woń, rozchodzącą się w powietrzu.
Ale, jak widzę, podążam w ślady Kanadyjczyka i oto zachwycam się wieprzowiną pieczoną. Proszę mi to wybaczyć, jak ja wybaczyłem mistrzowi Landowi i z tych samych powodów.
Dość, że obiad był doskonały, a dwa grzywacze uwieńczyły to menu nadzwyczajne. Chleb z chlebowca, kilka mang, z pół tuzina ananasów i sok sfermentowany pewnego rodzaju orzechów kokosowych usposobiły nas wesoło. Zdaje się nawet, że pod ich wpływem władze umysłowe towarzyszów moich zaciemniły się nieco.
— A gdybyśmy tak nie wrócili na noc do Nautilusa — mówił Conseil.
— To lepiej nigdy już tam nie wracać! — dodał Ned Land.
W tej chwili u stóp naszych padł kamień i przerwał propozycję oszczepnika.


XXII.


PIORUN KAPITANA NEMO.


Spojrzeliśmy w stronę lasu, nie podnosząc się.
— Kamień ten nie spadł z nieba — rzekł Conseil — chyba byłby aerolitem.
Poparł tę uwagę drugi kamień, starannie zaokrąglony, wytrącając Conseilowi z ręki soczyste udko grzywacza.
Zerwaliśmy się wszyscy, gotowi wystrzałami odpowiedzieć na wszelką zaczepkę.
— Czy to małpy? — zawołał Ned Land.
— Coś bardzo podobnego — odpowiedział Conseil — bo dzicy.
— Do łodzi! — zawołałem, zwracając się ku morzu.
Istotnie trzeba było się cofać, bo zaledwie o sto kroków od nas, na skraju gąszczu, zasłaniającego widnokrąg z prawej strony, pokazało się ze dwudziestu krajowców uzbrojonych w łuki i proce.
O jakie dziesięć sążni od nas stało czółno nasze. Dzicy zbliżali się, nie biegnąc, ale nie skąpiąc nam oznak zaczepnych: gradu strzał i kamieni.
W jakie dwie minuty byliśmy już na brzegu. Co prędzej znieśliśmy nasze zapasy i broń do czółna, zepchnęliśmy je na wodę i założyliśmy wiosła. Ledwieśmy nieco odpłynęli, gdy około stu dzikich weszło w wodę do pasa, wyjąc i grożąc nam gestami. Spojrzałem na Nautilusa, żeby zobaczyć, czy zbliżający się goście nie wywołają na pokładzie jakiego ruchu. Ale nie! Ogromna maszyna leżała na wodzie — nikt się na niej nie pokazał.