Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 398.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Razumow padł twarzą na bruk i staczał się po stromej spadzistości wraz z płynącą wartko wodą deszczową. Zatrzymał się wreszcie na samym dole ulicy, leżąc nawznak, aż olbrzymia błyskawica padła mu na twarz, jaskrawa, milcząca błyskawica, która oślepiła go zupełnie. Dźwignął się i zasłonił ręką oczy, by odzyskać wzrok. Znikąd nie dochodził go najlżejszy szmer i zaczął iść zwolna, zataczając się, długą, pustą ulicą. Błyskawice rozdzierały dokoła niego powietrze, jak milczące płomienie, deszcz lał strumieniami i pędził po bruku bezszelestnie, jak mgła. W tej niepojętej ciszy kroki jego padały w milczeniu na kamienie, podczas gdy głuchy wiatr popychał go tu i tam, jak śmiertelnika zabłąkanego w jakimś widmowym świecie, którym wstrząsała bezdźwięczna burza. Bogu tylko wiadomo, gdzie jego milczące stopy nosiły go owej nocy, snującego się bez chwili spoczynku i wytchnienia. O jednem miejscu przynajmniej, gdzie go zaprowadziły, dowiedzieliśmy się potem, gdy rano, konduktor pierwszego tramwaju wybrzeża południowego, dzwoniąc rozpaczliwie, zobaczył zaszarganego, ociekającego wodą mężczyznę, który szedł niepewnym krokiem ze zwieszoną głową i, przystanąwszy raptem, wpadł pod tramwaj.
Gdy go podnieśli ze złamaną ręką i nogą, i zmiażdżonym bokiem, Razumow nie stracił przytomności! Było to tak, jak gdyby przewrócił się i pogruchotał sobie kości w świecie ogólnej niemoty. Milczący ludzie, poruszający się bez najlżejszego szmeru, podnieśli go i położyli na chodniku, wymachując rękoma i wykrzywiając się dokoła niego z widocznem przerażeniem i współczuciem. Jakaś czerwona, wąsata twarz pochyliła się nad nim nisko, poruszając wargami i przewracając oczy. Razumow głowił się usilnie, aby zrozumieć przyczynę tego milczącego widowiska. Tym,