Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 366.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obojętne i gościnne w swej chłodnej, pogardliwej niemal tolerancji, szanowne miasto zbiegów, dla którego wszystkie ich bóle i nadzieje były niczem. Biała głowa pani Haldin zwieszała się na piersi.
Przyszła mi myśl, że prawdziwy dramat autokracji rozgrywa się nie na wielkiej scenie polityki; los obdarzył mię rolą widza i znów miałem sposobność rzucić okiem poza kulisy i objąć coś o wiele głębszego niż słowa i gesty widowiska publicznego.
Miałem pewność, że ta matka nie chciała w głębi serca wyrzec się swego syna. Było w tej rozpaczy coś więcej, niż niepocieszona żałoba Racheli, coś głębszego i niedostępniejszego w swym przerażającym spokoju. Rozpływający się na niewyraźnem tle fotelu o wysokich poręczach jej biały, pochylony profil sprawiał wrażenie, jak gdyby przyglądała się jakiejś ukochanej głowie, spoczywającej na jej łonie.
Takim był ten rzut oka za kulisy, poczem panna Haldin, przeszedłszy koło Razumowa, zamknęła drzwi. Wydało mi się przez chwilę, że pójdzie do matki, lecz ona posłała tam tylko zaniepokojone spojrzenie. Może gdyby pani Haldin poruszyła się... ale nie. W nieruchomości tej bezkrwistej twarzy była straszliwa obcość cierpienia, na które niema lekarstwa.
Przez ten czas młodzieniec stał z oczyma utkwionemi w ziemię. Myśl, że będzie musiał powtarzać to, co już powiedział, była mu czemś nie do zniesienia. Spodziewał się zastać obie kobiety razem. A potem, powiedział sobie, że skończy z niemi raz na zawsze — raz na zawsze.
„Całe szczęście, że nie wierzę w świat pozagrobowy“, pomyślał cynicznie.
Znalazłszy się sam w swoim pokoju, po wrzuceniu do skrzynki pocztowej owego tajnego listu, osiągnął pewne