Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 361.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wkrótce jego powrotu? Właściciel sklepu o przymilnych oczach i łagodnych ustach uśmiechnął się zlekka, jak gdyby wiedział wszystko o wszystkiem. Pan Razumow był cały dzień poza domem i wrócił wczesnym wieczorem. Ku jego (sklepikarza) wielkiemu zdziwieniu zeszedł znowu po upływie pół godziny. Zostawił klucz i powiedział, że wychodzi, bo potrzebuje powietrza.
Mówiąc to, uśmiechał się w dalszym ciągu, z głową wspartą na obu dłoniach. Powietrza. Powietrza. Ale czy to oznaczać miało długą lub krótką nieobecność, tego powiedzieć nie mógł. Noc była niewątpliwie bardzo duszna.
Po chwili milczenia, zwracając przymilne oczy ku drzwiom, dodał:
— Burza go przypędzi zpowrotem.
— Będzie burza? — zapytałem.
— Tak; z pewnością.
I jakby na potwierdzenie tych słów usłyszeliśmy bardzo daleki, głęboki odgłos grzmotu.
Porozumiawszy się oczyma z panną Haldin i widząc, że tak bardzo nie chce dać za wygraną, powiedziałem sklepikarzowi, żeby w razie, jeżeli pan Razumow wróci za pół godziny, poprosił go, aby poczekał na dole w sklepie. My znowu wstąpimy niezadługo..
Za całą odpowiedź poruszył głową niedostrzegalnie. Zgoda panny Haldin wyrażała się milczeniem. Wyszliśmy zwolna na ulicę i skierowaliśmy się za miasto; niskie parkany ogrodów, otaczających skromne wille, skazane na zburzenie, obwieszone zbitą masą zieleni, nurzały się w świetle gazowych latarni. Gwałtowny i monotonny huk lodowatych wód Arwy, toczących się ku nam po niskiej grobli, napełniał przestrzeń surowem tchnieniem, a dalej podwójny rząd latarni oznaczał ulicę niezabudowaną jeszcze. Z dru-