Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 355.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dając krzesło, lecz panna Haldin nie chciała usiąść. Przyszła tylko na chwilę, aby powiedzieć parę słów Piotrowi Iwanowiczowi.
Piskliwy głos Laspary rozległ się w pokoju w jakiś przykro - wyraźny sposób:
— Szczególnym zbiegiem okoliczności myślałem dziś o pani, Nataljo Wiktorówno. Spotkałem Razumowa. Prosiłem go, żeby mi napisał jaki artykuł, lub cokolwiek zechce. Pani mogłaby to przetłumaczyć na angielski. — Z takim nauczycielem — —
Skłonił się pochlebnie w moim kierunku. Na dźwięk nazwiska Razumowa jakieś słabe parsknięcie, jak gdyby rozgniewanego zwierzątka, dało się słyszeć z kąta, gdzie siedział ów mężczyzna, który się zdawał za wielki w stosunku do krzesła, jakie zajmował. Nie dosłyszałem odpowiedzi panny Haldin; Laspara podjął znowu:
— Czas już coś robić, Nataljo Wiktorówno. Przypuszczam, że pani wyrobiła już sobie własne poglądy. Czemu nie miałaby pani sama pisać? Może zechce nas pani odwiedzić wkrótce. Pogadamy o tem. Chętnie będę służył radą...
I znowu nie dosłyszałem słów panny Haldin. Natomiast głos Laspary zapiszczał po raz trzeci:
— Piotr Iwanowicz? — Wyszedł na chwilę do drugiego pokoju. Czekamy wszyscy na niego.
Wielki mąż, który wszedł w tej chwili, wydawał się wyższym, tęższym, zgoła imponującym w długim szlafroku z jakiejś ciemnej materji. Sprawiał wrażenie mnicha lub proroka, coś w rodzaju dobrze odżywionego pustelnika azjatyckiego, a ciemne okulary w połączeniu z tym strojem czyniły go w przyćmionem świetle jeszcze bardziej tajemniczym niż kiedykolwiek.
Mały Laspara usiadł znowu na krześle i pochylił się nad