Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 287.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pierwszy krok ku zmiażdżeniu nikczemności społecznej. Zmiażdżyć nikczemność! Świetne hasło. Wypisałabym je na ścianach więzień i pałaców; wykułabym w twardych skałach, zawiesiłabym ognistemi literami na tem pustem niebie, jako znak nadziei i trwogi, jako zwiastuna końca...
— Jest pani wymowną, Zofjo Antonowno — przerwał Razumow nagle. — Tylko jak dotąd, zdaje się, że pisze pani na wodzie...
Umilkła, ale nie obraziła się.
— Kto wie! Wkrótce stanie się to może faktem, wypisanym na całej powierzchni naszego olbrzymiego kraju — rzekła znacząco. — A wtedy dość będzie życia. Białe włosy nic nie będą znaczyć.
Razumow spojrzał na jej białe włosy; i ta oznaka tylu ciężkich lat wydała mu się niczem innem, jak tylko świadectwem niezwyciężonej potęgi buntu. Uwydatniały one w nadzwyczajny sposób gładkość niepomarszczonej twarzy, błyszczące, czarne oczy, smukłą, prostą, kobiecą rześkość panującej nad sobą dojrzałości, jak gdyby w swych wędrówkach rewolucyjnych odkryła tajemnicę nie wiecznotrwałej młodości lecz wiecznotrwałej wytrzymałości.
Razumowa uderzył jej typ nierosyjski. Matka jej była zapewne Żydówką, albo Amerykanką, albo djabli wiedzą kim — pomyślał. — Rewolucjoniści rzadko odpowiadają ustalonemu typowi. Każdy bunt jest zawsze wyrazem silnej indywidualności. Rozpoznać ich można o milę w każdem społeczeństwie, w każdem otoczeniu. Dziwić się należy, że policja...
— Nieprędko zapewne zobaczymy się — wymówiła Zofja Antonowna. — Wyjeżdżam jutro.
— Do Zurychu? — zapytał Razumow niedbale, dozna-