Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 208.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rwać gwałtownie, ale tylko zdziwił mnie nagłem żachnięciem się całego ciała. Powściągnął się wnet, skrzyżował jeszcze mocniej ręce na piersiach i siedział z uśmiechem, w którym drgała pogarda i złośliwość.
— Tak... towarzysza i zaufanego... Bardzo dobrze — rzekł.
— Na tej zasadzie odwołuję się do pana. I nie mogę się mylić. Byłem obecny, gdy Piotr Iwanowicz oznajmił pannie Haldin o pańskiem przybyciu tutaj i widziałem, jaką ulgą i pociechą było dla niej wymówienie pańskiego nazwiska. Pokazała mi potem list brata i odczytała kilka słów, tyczących się pana. Kimże innym niż przyjacielem mógł pan być?
— Oczywiście! To rzecz doskonale znana. Przyjacielem zupełnie ściśle. Mów pan dalej. Wspomniał pan o jakimś skutku?
Powiedziałem sobie:
Udaje zatwardziałość srogiego rewolucjonisty; obojętność na pospolite uczucia człowieka, oddanego niszczycielskiej idei. Jest młody i szczerość jego przybiera kształt pozy przed cudzoziemcem, obcym mu i w dodatku starym. Młodość musi się trochę sobą popisać...“
Jak mogłem najzwięźlej, przedstawiłem mu stan umysłu biednej pani Haldin, w jaki ją wtrąciła wieść o przedwczesnej śmierci syna.
Słuchał — czułem to — z głęboką uwagą. Stopniowo wzrok jego zsunął się z mojej twarzy, aż spoczął na ziemi u jego stóp.
— Może pan wniknąć w uczucia siostry. Jak pan powiedział, czytywałem z nią tylko angielskie poezje i nie będę ośmieszał się w pańskich oczach, próbując mówić o niej. Ale widział ją pan. Jest ona jedną z tych