Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 126.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czesnych. Dowiedział się o nazwisku Haldina i wyszperał historję jego aresztowania na ulicy o północy. Jednak sensacja, z dziennikarskiego punktu widzenia, należała już do przeszłości. Poświęcił jej więc jakieś dwadzieścia wierszy na całej kolumnie. Wystarczyły one jednak, aby mnie przyprawić o noc bezsenną. Zrozumiałem, że byłoby rodzajem zdrady dopuścić, aby panna Haldin natknęła się nieprzygotowana na odkrycie tego korespondenta, które niezawodnie powtórzą nazajutrz rano dzienniki francuskie i szwajcarskie. Spędziłem więc bardzo niespokojną noc, nie mogąc zmrużyć oka, dręczony uczuciem, że jestem wplątany w coś teatralnego i chorobliwie przesadzonego. Uświadamiałem sobie niedorzeczność podobnego zagmatwania w życiu tych dwóch kobiet i byłem tem poprostu udręczony. Zdawało się rzeczą należną ich wyrafinowanej prostocie, aby nie dowiedziały się o tem nigdy. Znalazłszy się o niemożliwie wczesnej godzinie u drzwi ich mieszkania, uczułem, jak gdybym miał popełnić jakiś czyn barbarzyński.
Służąca w średnim wieku wprowadziła mnie do saloniku, gdzie ściereczka leżała na krześle, a szczotka stała oparta o stół środkowy. Pył tańczył w powietrzu; ja zaś pożałowałem, że zamiast przyjść, nie napisałem, i byłem nierad, że dzień jest tak jasny. Panna Haldin w skromnej, czarnej sukni wyszła leko z pokoju matki z niepewnym uśmiechem na ustach.
Wydobyłem dziennik z kieszeni. Nie byłbym nigdy przypuścił, że numer Standard’a może podziałać jak głowa Meduzy. Twarz panny Haldin skamieniała momentalnie — jej oczy — członki! Ale najstraszniejszem było to, że skamieniawszy, pozostała żywą. Miało się świadomość pospiesznego bicia jej serca. Mam nadzieję, że mi wybaczyła zwłokę w moich niezręcznych omówieniach. Nie trwało