Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 120.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

statecznie Natalję Haldin, by odkryć jej pogardę dla wszystkich praktycznych form wolności politycznej, znanych zachodniemu światu. Przypuszczam, że trzeba być Rosjaninem, by zrozumieć rosyjską prostolinijność, straszliwą, gryzącą prostolinijność, której mistyczne określenia kryją naiwny, beznadziejny cynizm. Zdaje mi się czasem, że psychologiczna tajemnica głębokiej odrębności tego narodu polega na tem, że oni nienawidzą życia, nieuniknionego życia na ziemi, jako takiego, podczas gdy my, ludzie Zachodu — miłujemy je, z równem może przecenianianiem jego uczuciowej wartości. Ale to jest doprawdy odskok...
Pomogłem paniom wsiąść do tramwaju, one zaś poprosiły mnie, bym je odwiedził popołudniu. To jest przynajmniej pani Haldin zaprosiła mnie, wsiadając, a Natalka, stojąc na tylnej platformie, gdy tramwaj ruszył, uśmiechnęła się pobłażliwie do Zachodniowca. Światło jasnego, zimowego przedpołudnia nabierała miękkości w jej szarych oczach.
Opowieść Razumowa, niby otwarta księga przeznaczenia, wskrzesza mi wspomnienie tego dnia, niby czegoś dziwnie bezlitośnego, ze względu na jego wolny od wszelkich złych przeczuć nastrój. Wiktor Haldin był jeszcze wśród żyjących, ale wśród tych żyjących, których jedynym łącznikiem z życiem jest oczekiwanie śmierci. Myśli jego musiały krążyć dokoła jego ostatnich, ziemskich ukochań w tych godzinach uporczywego milczenia, które miały się dlań przeciągnąć w wieczność. Tego popołudnia panie przyjmowały więcej niż zazwyczaj osób i salonik na parterze wielkiego domu przy Boulevard des Philisophes był przepełniony.
Przeczekałem wszystkich gości, a gdym wstał, panna Haldin wstała także. Ująłem jej rękę i coś mnie skłoniło, żeby podjąć naszą ranną rozmowę.