Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 101.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rych mogłem, oczywiście, zniszczyć wszystko, coby mnie mogło skompromitować, paląc to — powiedzmy, — a nawet ślady popiołu usunąć.
— Gniewasz się pan — zauważył urzędnik z niewysłowioną prostotą. — Czy to rozsądnie?
Razumow uczuł, że się czerwieni ze zdenerwowania.
— Jestem rozsądnym. Jestem nawet — pozwól mi pan powiedzieć — myślicielem, aczkolwiek w dzisiejszych czasach nazwa ta zdaje się być monopolem kolporterów towaru rewolucyjnego, niewolników jakichś francuskich lub niemieckich idej, licho wie jakich pojęć cudzoziemskich. Ale ja nie jestem mieszańcem intelektualnym. Myślę, jak Rosjanin. Myślę lojalnie, a jednak śmiem nazwać siebie myślicielem. Wszak, o ile wiem, nie jest to wyraz zakazany?
Radca Mikulin obrócił się na krześle ze skrzyżowanemi nogami i, położywszy łokieć na biurku, wsparł głowę na knykciach lekko w pięść zwiniętej ręki. Razumow zauważył na jego grubym, wskazującym palcu szeroki, złoty pierścień z krwisto-czerwonym kamieniem, rodzaj sygnetu ważącego może z pół funta, i pomyślał, że był to bardzo stosowny klejnot dla tego ociężałego mężczyzny, ze starannym przedziałkiem pośrodku błyszczących włosów, ponad zbróżdżonem, sokratesowskiem czołem.
„Czyżby to była peruka?“ pomyślał Razumow i zdziwił się, skąd mu przyszło zastanawiać się nad tem. Zachwiała się jego pewność siebie. Postanowił nie paplać więcej. Baczność! A przedewszystkiem nie wspomnieć ani słowem o Ziemianiczu, gdy przyjdzie do tych pytań. Wyłączyć wszelką wzmiankę o Ziemianiczu ze swoich odpowiedzi.
Radca Mikulin patrzył na niego mętnie. Pewność sie-