Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 068.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w myślach wszystko i byłem spokojny. Nie mogłem spać, ale byłem spokojny. Czemże się miałem dręczyć? Ale dziś... po tem... utraciłem spokój. Nie byłbym wytrzymał w tym wielkim domu, pełnym nędzy. Nędzarze tego świata nie dają spokoju. A gdy ten głupi stróż zaczął wrzeszczeć, powiedziałem sobie: „Jest w tem mieście młodzieniec, przerastający głową i ramionami pospolite przesądy“.
„Czy on sobie drwi ze mnie?“ zapytał sam siebie Razumow, kreśląc w dalszym ciągu bezcelowo kółka i trójkąty po papierze. I nagle pomyślał:
„Moje zachowanie się musi mu się wydawać dziwnem. Nuż się przestraszy i zbiegnie gdzie, będę zgubiony bez ratunku. Ten przeklęty Generał...“
Upuścił ołówek i zwrócił się raptem ku łóżku, gdzie wyciągnięta postać Haldina rysowała się znacznie słabiej, niż tam, na chodniku, gdy przeszedł po jej piersiach bez wahania. Byłożby to również widziadło?
Milczenie trwało długo.
„Już go tu niema“ myślał Razumow, walcząc rozpaczliwie z tem dziwacznem przywidzeniem, które go przestraszało. „Poszedł sobie, a to... jest... tylko...“
Nie mógł wytrzymać dłużej. Zerwał się na równe nogi i, powiedziawszy głośno: „Jestem straszliwie rozdrażniony“ w paru popędliwych krokach stanął przy łóżku, ręka jego spoczęła lekko na ramieniu Haldina i skoro wyczuł, że ten leży rzeczywiście, opanowała go szalona żądza chwycić to odsłonięte gardło i wydusić ostatnie tchnienie z tego ciała, by mu się nie wymknęło, zostawiając jedynie cień na swojem miejscu. Haldin nie poruszył się; tylko jego przysłonięte oczy, podniósłszy się trochę wgórę, spojrzały na Razumowa z głęboką wdzięcznością za ten objaw uczucia.