Strona:PL Joseph Conrad-W oczach Zachodu 039.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powiada. Ot, prawdziwy ruski człowiek. — Prosiak... Niech barin pójdzie ze mną, jeżeli łaska“.
Razumow przeszedł jakąś zaśnieżoną, kwadratową przestrzeń, wtłoczoną pomiędzy wysokie mury o niezliczonej ilości okien. Tu i owdzie mętne, żółte światełko migało wśród czworoboku ciemności. Dom był jakby ulem ludzkiego robactwa, olbrzymim przytułkiem nędzy sterczącym nad krawędzią głodu i rozpaczy.
W rogu podwórka grunt zapadał się raptownie i Razumow, idąc za światłem latarni, wszedł małemi drzwiczkami do jakiejś podziemnej pieczary. W głębi trzy kudłate koniki, przywiązane do kółek, stały nieruchomo ze zwieszonemi łbami, znacząc się niewyraźnie w mętnem świetle latarni. Musiała to być owa sławna trójka, w której Haldin pokładał nadzieję swojej ucieczki. Razumow rozejrzał się lękliwie w mrocznem wnętrzu. Przewodnik jego kopnął nogą w stronę.
— Otóż i on. Ach! gołąbeczek! Prawdziwy ruski człowiek. „Pal djabli smutki“, powiada: „Przynoś butelczynę i zabierz mi swój paskudny kubek z przed oczu“. Ha! ha! ha! Taki to on.
Podniósł latarnię i oświecił postać leżącego człowieka, ubranego jak do wyjścia. Głowa jego ginęła w spiczastej, sukiennej czapie. Z drugiego końca wiązki słomy sterczały nogi w olbrzymich, ciężkich buciskach.
— Zawsze gotów do jazdy — zauważył właściciel szynku. — Prawdziwy ruski jamszczyk. Święty czy djabeł, dzień czy noc, to wszystko jedno dla Ziemianicza, gdy ma serce wolne od troski. „Nie pytam kto jesteś, tylko gdzie chcesz jechać“ powiada. Zawiózłby samego szatana do piekła, poświstując na konie. Wielu takich, których on woził, pobrzękuje dziś kajdanami w Nerczyńskich kopalniach.