Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 123.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przyniosłem adres. To cząstka paltota tego człowieka, którego rozszarpała bomba. Być może, że paltot nie był jego własny: był może nawet skradziony. Ale może pan dyrektor zechce obejrzeć...
Naczelny inspektor zbliżył się do biurka i rozłożył granatowy strzępek. Zabrał go ze wstrętnego stosu szczątków w trupiarni, bo często pod kołnierzem bywa wypisana firma krawca. Niezawsze, ale często... lecz nie spodziewał się wcale tego znaleźć, co znalazł: nie na kołnierzu, lecz przyszyty starannie poniżej, kwadratowy kawałek perkalu z adresem wypisanym wiecznotrwałym atramentem.
— Nikt nie widział, że to zabrałem — objaśnił. — Uważałem, że tak lepiej.
Dyrektor przysunął do siebie tę szmatkę i oglądał, nic nie mówiąc. Wypisana była na niej liczba 32 i nazwa Brett Street. Miał minę zadziwioną.
— Nie mogę pojąć w jakim celu nosił na sobie taką etykietę? — rzekł, patrząc na inspektora. — To jest coś niezwykłego...
Na zapytanie zwierzchnika, co to jest „nr. 32 na Brett-Street”, inspektor postanowił odpowiedzieć z nieograniczoną otwartością. Odrzekł więc odrazu.
— To jest sklep, panie dyrektorze.
Dyrektor, wpatrując się w granatową szmatkę, czekał na dalsze objaśnienia. Widząc, że się nie doczeka, zaczął łagodnie zadawać pytania. I dowiedział się jakiego rodzaju handel prowadzi pan Verlok, jak wygląda, czem jest a w końcu usłyszał jego nazwisko. Dyrektor podniósł oczy i dojrzał