Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 076.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Działa piorunująco, nieprawdaż? — zagadnął Ossipon, wzdrygając się lekko.
— Bynajmniej — odrzekł niechętnie zapytany — dwadzieścia sekund musi upłynąć od chwili naciśnięcia piłki, do chwili gdy nastąpi wybuch.
— Fiu-u-u! — gwizdnął Ossipon. — Dwadzieścia sekund! Okropność! I sądzicie że zdobyliście się na to. Jabym zwaryował...
— Nic by to nie pomogło. Naturalnie, jest to właśnie słaba strona tego specyalnego wynalazku, który zachowuję na swój wyłączny użytek. To właśnie najgorsze, że sam wybuch jest zwykle słabą stroną nowych wynalazków. Teraz próbuję wynaleźć taki przyrząd wybuchowy, któryby się nadawał do wszystkich warunków, a nawet do nie przewidzianej zmiany warunków. Zmienny, a jednak dokładnie działający mechanizm. Przyrząd prawdziwie inteligentny.
— Dwadzieścia sekund — szepnął zadumany Ossipon. — Uf. A potem...
Okrągłe okulary, połyskując, obróciły się w około, jakby obliczając rozmiar piwiarni w podziemiach restauracyi Silenusa.
— Nikt z zebranych w tej sali, nie mógłby ocaleć zapadł wyrok po tym przeglądzie. — Ani nawet ci, co są teraz na schodach.
Automatyczny fortepian przy schodach zaszczękał znienacka tonami mazurka, jakby nagle zjawiający się, pospolity, a bezczelny upiór. Klawisze podnosiły się i opadały tajemniczo. A potem odrazu wszystko ucichło. Przez jedno mgnienie oka,