Strona:PL Joseph Conrad-Tajny agent cz.1 052.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

logicznie, nieubłaganie, skutkiem naturalnego rozwoju nieodłącznej od niego zbrodniczości. Posiadający jakąkolwiek własność zmuszeni będą nietylko liczyć się z rozbudzonym proletaryatem, ale będą umieli walczyć sami z sobą. Tak. Walka, ciągła walka jest nieodłącznym warunkiem prywatnej własności. To nieuniknione. Ach! On nie liczy na żadne uczuciowe wybuchy, na żadne mowy, deklamacye, gniew ludu, czerwone flagi powiewające nad tłumem, ani słońce zemsty, wschodzące nad skazanem na zagładę społeczeństwem. Nie! On swoją wiarę opiera na podstawie zimnego rozsądku. On wierzy — jest optymistą…
Przerwał, odetchnął parę razy, chwytając z trudem powietrze i dodał:
— Czy myślicie, że gdybym nie był optymistą — nie znalazłbym w ciągu piętnastu lat sposobu poderżnięcia sobie gardła? A w ostateczności, mogłem przecie roztrzaskać głowę o ściany więziennej celi.
Utrudniony oddech zgasił zapał i ogień w jego głosie: blade policzki obwisły nieruchome; ale w niebieskich przymkniętych oczach widniała ta sama ufność, pomimo nieruchomości trochę błędnego spojrzenia, jaka umiała pojawiać się w nich wtedy, gdy niepoprawny optymista siadywał zamyślony, podczas bezsennych nocy w więziennej celi.
Przed nim stał Karol Jundt, z zarzuconą na ramię połą wytartego hawloka. Na wprost kominka towarzysz Ossipon, były student medycyny, główny twórca świstków P. P., wyciągał silne nogi, zwrócone podeszwami do ognia. Żółty, kędzierzawy czub wznosił się nad jego czerwoną, piegowatą twarzą,