Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 238.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czerni, co pochłonęła, zda się, wszystko krom przestrzeni. Tylko ogień świecił jak gwiazda, o której zapomniano w zagładzie wszechrzeczy. W ciszy rozlegały się łkania Niny; Dain trzymał ją w ramionach, klęcząc obok ogniska. Almayer patrzył na nich w ponurej zadumie. Gdy otwierał usta aby coś powiedzieć, padł ostrzegawczy okrzyk od strony rzeki; po chwili usłyszeli plusk wioseł i gwar głosów.
— Babalaczi! — krzyknął Dain i zerwał się, podnosząc Ninę.
— Ada! ada! — zabrzmiał w odpowiedzi głos Babalacziego, który wbiegł na ścieżkę i stanął wśród nich zgorączkowany i bez tchu. — Leć do mego czółna — rzekł do Daina, nie zwracając żadnej uwagi na Almayera. — Prędko! jedziemy natychmiast. Ta kobieta wszystko im powiedziała.
— Jaka kobieta? — spytał Dain, spoglądając na Ninę. W tej chwili istniała dla niego jedna, jedyna kobieta na całym świecie.
— Ta suka z białemi zębami, po siedemkroć przeklęta niewolnica Bulangiego. Darła się u wrót Abduli, aż cała osada zerwała się na nogi. Biali oficerowie jadą tutaj, prowadzeni przez nią i przez Reszyda. Jeśli chcesz żyć, nie przypatruj mi się tylko uciekaj.
— Skąd wiesz o tem? — spytał Almayer.
— Oh, tuanie, na cóż ci ta wiadomość! Jedno tylko mam oko, lecz dojrzałem światło w kampongu Abdulli gdy przejeżdżaliśmy tamtędy. I uszy mam dobre; leżeliśmy tuż pod brzegiem i usłyszałem jak słano gońców do białych ludzi.
— Pojedziesz, ale bez tej kobiety, która jest moją córką — rzekł Almayer do Daina. Babalaczi tupał z niecierpliwości, powtarzając: Jedź ze mną! Jedź natychmiast!