Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 232.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widnokręgach kędy szaleją dzikie wichry, wyjąc wysoko nad szczytami ognistych gór. Opowiadał o swoich przodkach, którzy zdobyli przed wiekami wyspę, przyszłe jego dziedzictwo. A gdy Nina pochyliła się nad nim zasłuchana, musnął ręką bogate zwoje jej włosów i zapragnął nagle mówić o morzu co tak mu jest drogie; o niemilknącym nigdy jego głosie, w który wsłuchiwał się od dziecka, pragnąc przeniknąć tajne jego znaczenie, nie zgłębione dotąd przez żadnego człowieka; o czarownem jego lśnieniu; o napadach bezrozumnej, kapryśnej wściekłości; o wieczyście zmiennej powierzchni co nęci zawsze jednakowo i o przepastnych głębiach, zimnych i okrutnych, pełnych mądrości zniweczonych istnień. Opowiadał jak morze rzuca na ludzi czar i przykuwa ich do siebie, a potem pochłania wiernych niewolników bez względu na ich oddanie, nie znosząc lęku przed swoją tajemnicą której nie zdradzi nigdy przed nikim, nawet przed tymi co je najbardziej ukochali. W miarę jak mówił Nina spuszczała głowę coraz niżej, aż dotknęła prawie twarzą jego twarzy. Włosy jej przesłoniły mu oczy, oddech muskał skronie, a ramiona oplotły ciało. Mimo tak ścisłego zespolenia odgadła raczej niż usłyszała ostatnie jego słowa, co po krótkiej pauzie spłynęły cichutkim szeptem i rozwiały się w głębokiem milczeniu: „Widzisz, Nino, morze podobne jest sercu kobiety“.
Nagły pocałunek zamknął mu wargi. Odrzekła spokojnie:
— Władco mojego życia! Morze dochowuje wierności tym co nie znają trwogi.
Przędza włóknistych chmur rozsnuła się nad nimi niby olbrzymia pajęczyna rozpięta pod gwiazdami. Niebo omroczyło się zapowiedzią nadciągającej burzy. Z nie-