Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 231.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przebiegłość — wszystko było jej własnością. Minęli czerwony krąg ognia, wstępując w srebrny deszcz księżycowych promieni. Gdy schylił ku niej głowę, ujrzała w jego oczach upojenie szczęsne bez miary od zetknięcia z wiotką postacią przytuloną do jego boku. Kołysząc się giętko i rytmicznie, szli przez oświetloną polankę ku mrocznej ścianie lasu, który stał na straży ich szczęścia w uroczystem milczeniu. Postacie ich rozpłynęły się w grze świateł i cieni u stóp wielkich drzew; szept tkliwych słów unosił się jeszcze nad pustą polanką, lecz przycichł i ustał niebawem. Westchnienie pełne niezmiernego smutku przewiało nad lasami w ostatnim wysiłku mrącego powiewu. Zapadła głucha cisza. Ziemia i niebo skupiły się nagle w ponurej zadumie nad ludzką miłością i ludzkiem zaślepieniem.
Wrócili do ogniska wolnym krokiem. Dain usłał dla Niny siedzenie z suchych gałęzi i rzucił się do jej stóp; złożywszy głowę na jej kolanach, oddał się cały rozkoszy mijających chwil. Głosy obojga wznosiły się i opadały, tchnąc ożywieniem lub tkliwością. Mówili o swej miłości i o wspólnem życiu. Nina wtrącała niekiedy kilka zręcznych słów, które kierowały myślami Daina, a z jego ust płynęły potokiem wyrazy namiętne lub tkliwe, poważne lub groźne, zależnie od wywołanego przez nią nastroju. Mówił o swej rodzimej wyspie, gdzie nieznane są ponure lasy i błotniste wybrzeża. Opowiadał o polach spadających tarasami, o szemrzących, jasnych siklawach, które błyszczą na zboczach wielkich gór i niosą krainie życie a radość mieszkańcom. I mówił także o samotnym szczycie górującym nad pierścieniem z drzew, szczycie co zna tajniki przelotnych chmur i jest siedliskiem ducha jego rasy — genjusza i opiekuna rodu. Mówił o przestrzennych