Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 230.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głowę w fałdach sukni, szepcąc bezładne słowa wdzięczności i uwielbienia. Nigdy jeszcze nie uczuł takiego porywu dumy jak u stóp tej kobiety, złączonej węzłami krwi z jego wrogami. Nina stała głęboko zamyślona, a palce jej błądziły po włosach Daina w nieświadomej pieszczocie. Stało się. Matka jej miała słuszność. Ten człowiek jest jej niewolnikiem. Spojrzała na klęczącą postać i uczuła niezmierną, tkliwą litość dla tego męża, którego nawet w myślach zwała władcą życia. Podniosła głowę i patrzyła smutno na południowe niebo rozpięte nad ścieżką ich wspólnego życia — jej i tego człowieka u jej stóp. Czyż nie powiedział że ona jest jego światłem? Będzie jego światłem i jego wiedzą, jego wielkością i jego siłą; a nade wszystko — w tajemnicy przed całym światem — stanie się na zawsze jedyną, wyłączną jego słabością. Prawdziwa kobieta! We wzniosłej dumie niewieściej pragnęła już stworzyć bóstwo z gliny rzuconej do swych stóp. Bóstwo któremu wszyscy się pokłonią. Słodko jej było widzieć go u swych kolan i czuć jak drży przy najsłabszem dotknięciu lekkich palców. Oczy jej patrzyły wciąż w południowe gwiazdy, a na usta spłynął odblask nikłego uśmiechu. Któżby go zgłębił w niepewnem świetle ogniska? Mógł to być uśmiech tryumfu, albo świadomej siebie potęgi, albo tkliwego współczucia — a może i miłości.
Przemówiła do niego łagodnie; powstał i otoczył ją ramieniem, ruchem władcy biorącego swój skarb w posiadanie. Złożyła głowę na jego piersi w poczuciu niezmiernego bezpieczeństwa, gotowa rzucić wyzwanie całemu światu. Dain należał do niej ze wszystkiem co było w nim dobrego i złego. Jego siła i odwaga, zuchwałość i bezwzględność, jego prosta mądrość i dzika