Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 227.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szczęścia pozbawił go zmysłów. Nina zbliżyła się szybkiemi, stanowczemi krokami i nagłym ruchem rzuciła mu się na szyję, jakby padając prosto w jego ramiona z jakiejś niebezpiecznej wyżyny. Niebieskie błyski rozpełzły się po suchych gałęziach; trzask odżywającego ognia był jedynym dźwiękiem wśród skupionej ciszy ich spotkania. Wtem płomień ogarnął suchy chróst i strzelił aż ponad ich głowy; w blasku tym ujrzeli nawzajem swoje oczy.
Milczeli oboje. Dain przychodził zwolna do siebie. Lekki dreszcz przebiegł od stóp do głów jego zdrętwiałe ciało i zatrzymał się na wargach. Nina odchyliła głowę topiąc w jego oczach owo przeciągłe spojrzenie, które stanowi najgroźniejszą broń kobiety. Bardziej jest przejmujące od najbliższego zespolenia, a niebezpieczniejsze niż pchnięcie sztyletem. Wywleka duszę z ciała, pozostawiając ciało żywe choć bezsilne i rzuca je na pastwę kapryśnych wybuchów namiętności i żądzy. Takie spojrzenie pochłania całe jestestwo i przenika w najtajniejsze zakątki istoty; przynosi druzgocącą klęskę a zarazem obdarza porywem tryumfu, jak po odniesionem zwycięstwie. Jednakie ma znaczenie dla syna lasów i mórz, i dla tego który się zapuszcza w bezdroża niebezpieczniejsze po stokroć — w labirynt miasta. Mężczyzna, który uczuł w piersi nadludzki zachwyt zbudzony tem spojrzeniem, staje się igraszką chwili bieżącej co niesie mu rajską szczęśliwość, zapomina o dniu wczorajszym, nabrzmiałym cierpieniem i nie dba o jutro skąd grozi zagłada: pragnie żyć na wieki we władzy tego wzroku. Jest to spojrzenie kobiety, która ulega miłości.
Zrozumiał. Prysły niewidzialne więzy: padł do jej stóp z krzykiem szczęścia. Objął jej kolana i ukrył