Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 207.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sens życiu ciążącemu jej coraz dotkliwiej. Nie wierzyła marzeniom ojca i nie rozumiała ich wcale, ale dzikie majaczenia matki trąciły o pokrewną strunę gdzieś na dnie zrozpaczonego serca. Zapamiętywała się w rojeniach jak więzień, który rwie się do swobody wśród ścian celi. Wreszcie zjawił się Dain i ukazał jej drogę do wolności. Poddała się nowym siłom które nagle się w niej zrodziły i wierzyła w radosnem olśnieniu, że w oczach Daina wyczyta odpowiedź na dręczące ją zagadki. Posiadła tajemnicę życia — cel jego i znaczenie — i w radosnym tryumfie odrzuciła wzgardliwie całą przeszłość — smutne myśli, gorzkie uczucia i wątłe przywiązania — wszystko zwiędło i zmartwiało w zetknięciu z potęgą namiętności.
Pani Almayer odwiązała czółno Niny i, wyprostowawszy się z trudem, stała z liną w ręku, patrząc na córkę.
— Prędko! — rzekła — musisz odjechać nim księżyc wzejdzie, póki cień leży jeszcze na rzece. Lękam się niewolników Abdulli. Ci nędznicy włóczą się często po nocy; mogliby cię dostrzec i puścić się twoim śladem. Są tu dwa wiosła w łódce.
Nina podeszła do matki i musnęła niepewnie ustami jej pomarszczone czoło. Pani Almayer żachnęła się pogardliwie, ale poczuła że tkliwość córki mogłaby się stać zaraźliwą.
— Czy cię jeszcze kiedy zobaczę, matko? — szepnęła Nina.
— Nie — odrzekła pani Almayer po krótkiem milczeniu. — Na co ci wracać tutaj, gdzie przeznaczone mi jest umrzeć? Będziesz pędziła życie hen daleko, we wspaniałości i potędze. Jeśli posłyszę że