Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 180.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakto! wino? to bardzo uprzejmie z pańskiej strony. Ależ naturalnie! W moim domu wcale niema wina. Ciężkie czasy!
Głos zadrżał mu przy ostatnich słowach. Uświadomił sobie znów z całą jaskrawością że Dain nie żyje; poczuł jak gdyby niewidzialna ręka zaciskała mu się wokoło gardła. Goście odkorkowywali wino, a on sięgnął po butelkę dżynu i pociągnął długi łyk. Porucznik, który rozmawiał z Niną, obrzucił go krótkiem wejrzeniem. Młodociany podporucznik ochłonął już trochę z podziwu i zmieszania, jakie go ogarnęło z chwilą niespodzianego pojawienia się Niny na widok niezmiernej jej piękności. „Bardzo piękna i imponująca“, — rozmyślał — „ale koniec końców to przecież metyska!“ Ta myśl sprawiła że zebrał się na odwagę i spojrzał bokiem na Ninę. Spokój powlekał jej twarz; rozmawiała cichym, równym głosem ze starszym oficerem, który rozpytywał o kraj i o tryb jej życia. Almayer odepchnął talerz i pił wino swych gości w ponurem milczeniu.