Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 179.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

glądając się za odpasaną bronią. Almayer roześmiał się chrapliwie.
— Spokojnie, panowie! — zawołał. — Na wszystko przyjdzie czas. Będziecie go mieli po obiedzie.
— To niemożliwe! — naglił porucznik. — Panie Almayer, tu niema żartów! Ten człowiek jest zbrodniarzem. Zasłużył na stryczek. Będziemy tu spokojnie jedli obiad, a on drapnie przez ten czas. Wiadomość o naszym przyjeździe — —
Almayer podszedł do stołu.
— Daję panom słowo honoru że nie ucieknie; trzymam go w bezpiecznem miejscu.
— Trzeba go uwięzić przed zmrokiem — zauważył młodociany podporucznik.
— Będzie pan odpowiadał jeśli nam się nie uda. Jesteśmy w pogotowiu, ale nie możemy nic zrobić bez pana — dodał starszy, nie tając zniecierpliwienia.
Almayer kiwnął potakująco głową. „Ręczę słowem honoru“, powtórzył. „A teraz siadajmy do stołu“, dodał żywo.
We drzwiach ukazała się Nina. Przystanęła na chwilę, usunąwszy firankę przed Alim i starą Malajką którzy wnieśli półmiski, poczem zbliżyła się do trzech mężczyzn stojących obok stołu.
— Niechże panowie pozwolą — rzekł pompatycznie Almayer. — Oto moja córka. Nino, panowie są oficerami z przybyłej dziś fregaty; uczynili mi zaszczyt, przyjmując moje zaproszenie.
Nina skłoniła powoli głowę, odpowiadając na niskie ukłony obu oficerów i siadła przy stole naprzeciw ojca. Nadszedł sternik z szalupy, niosąc kilka butelek wina.
— Czy pozwoli mi pan postawić to na stole? — spytał porucznik Almayera.