Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 178.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chciała mu pomóc. Odstąpił wreszcie od stołu i spojrzał na swoje dzieło z podziwem i wielką dumą. Tak jest chyba dobrze, a jeżeli pan będzie się potem gniewał i wymyślał — tem gorzej dla Mem Niny. Dlaczego nie chciała mu pomóc? I wysunął się z werandy aby przynieść obiad.
— No, panie Almayer, czy pan odpowie mi tak szczerze jak ja pana pytam? — odezwał się wreszcie porucznik po długiem milczeniu.
Almayer odwrócił się i spojrzał na niego ze spokojem. „Jeśli pan dostanie do rąk tego Daina, co pan z nim zrobi?“ — zapytał.
Twarz oficera poczerwieniała. „To nie jest odpowiedź“, — rzekł zniecierpliwiony.
— A co pan zrobi ze mną? — ciągnął Almayer, nie zważając na przerwę.
— Czy pan ma zamiar się targować? — warknął oficer. — Zapewniam pana że to zła taktyka. Nie dano mi na razie żadnych wskazówek co do pańskiej osoby; spodziewamy się że pan nam pomoże ująć tego Malaja.
— Otóż to — przerwał Almayer — nie możecie nic zrobić beze mnie, a że znam dobrze tego człowieka, więc chcecie abym pomógł go schwytać.
— Tego właśnie od pana oczekujemy — potwierdził oficer. — Złamał pan prawo, panie Almayer, powinien pan dać nam zadosyćuczynienie.
— Aby siebie ocalić?
— No tak, do pewnego stopnia. Pańska głowa nie jest w niebezpieczeństwie — dodał porucznik zaśmiawszy się krótko.
— Więc dobrze — rzekł stanowczo Almayer — wydam wam tego człowieka.
Obaj oficerowie zerwali się na równe nogi, roz-