Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 169.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bicie swej postaci w gładkiem zwierciadle wody. Wracała potem zwolna ku domowi z mokremi włosami rozsypanemi na plecach; kładła się na spoczynek pod migotaniem gwiazd i zamykała oczy przy wtórze fal, w poszeptach ciepłego wiatru; cała przyroda przemawiała do niej tysiącem szmerów z wielkiego lasu, a serce jej zanosiło się śpiewem.
Słuchała nie rozumiejąc i piła senną radość nowego bytu bez troski o jego trwałość lub znaczenie, aż przyszła do niej przez ból i gniew pełna świadomość życia. Straszny ból targnął nią, gdy ujrzała po raz pierwszy jak długie czółno Niny mija uśpioną chatę Bulangiego, unosząc dwoje zakochanych w gęstwę białej mgły zawisłej nad rzeką. Zawiść i wściekłość Taminy wzmogły się aż do paroksyzmu fizycznego cierpienia; padła na wybrzeże, dysząc w niemej męce ranionego zwierzęcia. Lecz mimo to krążyła dalej w zaklętem kole niewoli i dzień w dzień spełniała swoje obowiązki, żywiąc w sercu wielki tragizm cierpienia, którego nie umiała wyrazić nawet wobec samej siebie. Unikała Niny; czuła na jej widok jak gdyby ostrze noża wżerające się w ciało, nie przestała jednak odwiedzać brygu, sycąc pokarmem rozpaczy swoją niemą, ciemną duszę. Widywała Daina niejednokrotnie. Nigdy się już nie odezwał, ani nie spojrzał na nią. Czy oczy jego mogły widzieć jedną tylko kobietę? Czy uszy jego były otwarte dla jednego, jedynego głosu? Nie zwrócił na nią uwagi już ani razu.
Wreszcie stało się że odjechał. Ostatni raz widziała go u boku Niny owego ranka gdy Babalaczi, zwiedzając zastawione sieci, stwierdził na własne oczy że słusznie podejrzewa Daina i Ninę o miłosne konszachty. Dain znikł, a serce Taminy — w którem spoczywały bezużytecznie i jałowo ziarna wszelakiej miłości i nienawiści,