Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 166.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyniosłe palmy, które dążą ku światłu, pożądają blasku słońca i lękają się burzy, z niczego sobie sprawy nie zdając. Nie żywiła nigdy żadnej nadziei, nie spodziewała się żadnej zmiany. Nie znała innego nieba, wód, ani lasów; nie wyobrażała sobie innego świata ani odmiennego życia. Nie doznawała żadnych pragnień, nie czuła miłości, nie lękała się niczego — prócz bicia. Jedynem uczuciem dostępnem dla niej był głód, który zresztą cierpiała rzadko, gdyż Bulangi był człowiekiem bogatym i nie brakowało ryżu w samotnym jego domku na polance. Sytość i brak bólu stanowiły jej szczęście, a nieszczęściem było tylko większe niż zwykle zmęczenie po całodziennej pracy. W gorące noce południowo-zachodniego mussonu spoczywała w spokojnym śnie bez marzeń pod jasnemi gwiazdami, na pomoście zbudowanym przy chacie nad wodą. Wewnątrz chaty leżał tuż przy progu Bulangi, dalej jego żony i dzieci przy swoich matkach. Słyszała ich oddechy; niekiedy odzywał się zaspany głos Bulangiego lub ostry krzyk dziecka, uciszany zaraz tkliwemi słowami. I zamykała powieki wśród poszeptów cichego wiatru, przy wtórze szemrzącej rzeki, nieświadoma tętniącego nieustannie życia tropikalnej natury, która przemawiała do niej napróżno tysiącem cichych głosów z pobliskiego lasu. Wabił ją oddech ciepłego powiewu, ciężkie aromaty snuły się naokoło, a białe majaki przedrannej mgły zwisały nad nią w chwili uroczystego skupienia całej przyrody — przed rozbłyśnięciem zorzy.
Tak upływało życie Taminy zanim obcy bryg w Sambirze się pojawił. Pamiętała dokładnie chwilę jego przybycia. Wrzawa zapanowała w osadzie; nienasycona ciekawość ogarnęła wszystkich mieszkańców, podniecając ich do rozmów dniem i nocą. Pamiętała