Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 162.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i wreszcie do Abdulli. Potężny kupiec siedział w składzie, w chłodnem zaciszu; doglądał urzędników Arabów i ludzi ładujących czółna przybyłe z górnych okolic rzeki. Reszyd, zajęty wówczas w przystani, został wezwany przed oblicze stryja. Znalazł go — jak zwykle — pełnego spokoju a nawet pogody, choć wielce zdumionego. Wiedział już od trzech dni o ujęciu czy też zniszczeniu statku Daina; donieśli o tem rybacy z nad morza i mieszkańcy niższych okolic Pantai. Wieści wędrowały wgórę rzeki od sąsiada do sąsiada, aż wreszcie Bulangi, mieszkający najbliżej osady, zjawił się z tą ważną nowiną u Abdulli, o którego łaski zabiegał. Pogłoski mówiły również o walce i o śmierci Daina na pokładzie własnego okrętu, a tymczasem cała osada rozprawiała o jego odwiedzinach u radży i o tem że poniósł śmierć, przeprawiając się przez rzekę w drodze do kampongu Almayera. Ani Abdulla, ani Reszyd nie mogli nic z tego zrozumieć. Reszyd dziwił się bardzo a przytem niespokojny był i pełen wątpliwości. Lecz Abdulla, otrząsnąwszy się ze zdumienia, ujawnił rezygnację właściwą ludziom wiekowym, którzy niechętnie zajmują się rozwiązywaniem zagadek. Stwierdził że Dain w każdym razie nie żyje, przestał więc być niebezpieczny. Po co roztrząsać wyroki losu, szczególniej jeśli są pomyślne dla prawowiernych wyznawców? Tu Abdulla zwrócił się z pobożnem westchnieniem do Allaha — który jest łaski pełen i miłosierdzia — poczem uznał że zajmowanie się tym wypadkiem nie jest na razie potrzebne.
Reszyd innego był zdania. Ociągał się z odejściem, gładząc w zamyśleniu starannie utrzymaną brodę.
— Widzę w tem wiele łgarstw — mruknął. On już raz nie żył i zmartwychwstał, a teraz znów umarł