Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 112.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

związku? Czy też przysiądzie na piętach z dobrotliwym uśmiechem, pocierając rękami o brzuch ruchem sobie właściwym i splunie obficie w miedziane naczynie, przyczem mruknie coś pochlebnie a przytwierdzająco? Takie myśli zaprzątały Babalacziego, gdy manewrował zręcznie wiosłem płynąc w kierunku kampongu, którego częstokół wyglądał z za gęstego listowia nawprost domku Almayera.
Babalaczi miał istotnie zdać sprawę z ważnych rzeczy. Nareszcie coś pewnego na potwierdzenie wszystkich podejrzeń. Od niejakiego czasu zwróciła jego uwagę skryta poufałość, przebijająca w stosunku Daina do córki Almayera. Dostrzegł tajne spojrzenia, podsłuchał jak zamieniali krótkie, palące słowa. Lakamba słuchał tych doniesień ze spokojem i widocznem niedowierzaniem. Ale teraz Babalaczi przekona go: zdobył nareszcie niezbity dowód. Tegoż ranka, gdy o świcie łowił ryby w zatoce niedaleko chaty Bulangiego, minęło go długie czółno Niny; siedziała w rufie pochylona nad Dainem, wyciągniętym na dnie łodzi z głową opartą o jej kolana. Widział ich dokładnie. Puścił się wślad za nimi, ale zaczęli wkrótce wiosłować i znikli mu z oczu. Chwilę później zobaczył w drobnej łódeczce sjamską niewolnicę Bulangiego płynącą w kierunku osady ze swemi plackami na sprzedaż. Ona także musiała ich dostrzec o szarym świcie. Babalaczi uśmiechnął się do siebie złośliwie na wspomnienie zmienionej twarzy dziewczęcia, badawczego jej spojrzenia, i głosu który drżał gdy odpowiadała na zapytania. Dain Marula nie był snać obojętny tej małej Taminie. To doskonałe! Babalaczi parsknął głośnym śmiechem, lecz nagle spoważniał i dziwnym zbiegiem myśli jął zgadywać za jaką cenę Bulangi byłby skłonny do odstąpienia dziewczyny.