Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 104.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cznego związku oraz nieprzebraną obfitością przekleństw.
— Ty bezwstydna kobieto! Czy jesteś niewolnicą? — wrzeszczała rozgniewana matrona. — Zasłoń twarz, nędzny podrzutku! Ty biała żmijo, nie puszczę ciebie!
Na twarzy Almayera odbiło się zakłopotanie i zarazem wątpliwość czy byłoby wskazanem pośrednictwo między matką a córką. Spojrzał na swego malajskiego gościa, który z ubawioną miną oczekiwał w milczeniu na koniec zajścia.
— To nic, to tylko kobiety, — odezwał się Almayer i machnął pogardliwie ręką.
W odpowiedzi na to wyjaśnienie Malaj skłonił poważnie głowę, a twarz jego przybrała wyraz pogodnej obojętności zgodnie z wymaganiami etykiety. Walka za firanką ucichła i widocznie młodsza wola postawiła na swojem, gdyż rozległ się klekot sandałów pani Almayer i cichnąc zamarł w oddali.
Pan domu uspokoił się; chciał podjąć przerwaną rozmowę, lecz uderzyła go nagła zmiana w wyrazie twarzy gościa. Odwrócił się i ujrzał Ninę stojącą we drzwiach.
Po odwrocie pani Almayer z pola bitwy Nina uniosła zdobytą firankę z wykrzykiem: „To tylko kupiec!“ i stanęła w progu w pełnem świetle, na ciemnem tle korytarza. Zwichrzone jej włosy świadczyły o niedawnej walce, usta rozchylone drżały, a gniewny blask nie wygasł jeszcze we wspaniałych, świetlistych oczach. Ogarnęła spojrzeniem grupę biało odzianych wojowników stojących nieruchomo z włóczniami w ciemnym, oddalonym kącie werandy i wzrok jej utkwił z ciekawością w przywódcy okazałego or-