Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 101.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w domu“ pomyślała i wbiegła lekko po uginającej się, pochyłej kładce, która wiodła do tylnych drzwi i wąskiego korytarza dzielącego dom na dwie części. W głębokim mroku przy drzwiach stał wierny Ali.
— Kto to przyszedł? — spytała Nina.
— Przybył wielki mąż malajski — odszepnął gorączkowo Ali. — Bardzo bogaty mąż. Tam stoi sześciu ludzi z włóczniami. Prawdziwy wojownik! rozumiesz, Mem Nina? Jego suknia jest bardzo wspaniała. Widziałem jego suknię. Tak się świeci! Co za klejnoty! Nie idź tam, Mem Nina. Tuan powiedział: niewolno, ale stara Mem poszła. Tuan będzie zły. Miłosierny Allahu! jakie ten mąż ma klejnoty!
Nina prześlizgnęła się obok wyciągniętej ręki niewolnika i weszła do korytarza. Na drugim jego końcu, w purpurowym żarze przesianym przez zasłonę dostrzegła małą, ciemną postać skuloną przy ścianie; to pani Almayer pasła oczy i uszy tem co się działo na werandzie. Nina zbliżyła się aby skorzystać także z rzadkiej sposobności zobaczenia i usłyszenia czegoś nowego, lecz natknęła się na wyciągniętą rękę matki, która przyciszonym głosem nakazała jej milczenie.
— Czy widziałaś ich? — odezwał się zdyszany szept Niny.
Pani Almayer zwróciła twarz ku dziewczęciu; zapadłe jej oczy mieniły się dziwnym blaskiem w czerwonym półcieniu firanki.
— Widziałam go — odrzekła prawie niedosłyszalnie, ściskając w kościstych palcach rękę córki. — Wielki radża przybył do Sambiru — Syn Niebios! — mruczała do siebie stara kobieta. — Odejdź, dziewczyno!

57