Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 085.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wirując wśród zesłych liści i kurzu. Almayer w białej kurtce i kwiecistym sarongu stał w gronie błyszczących mundurów i stukał mocno nogą w podłogę aby okazać wytrzymałość szczelnie dopasowanych tafli; rozwodził się przytem nad pięknem i dogodnością budynku. Oficerowie słuchali go, potakując, zdumieni zadziwiającą prostodusznością i ślepą wiarą w przyszłość tego człowieka, aż wreszcie podniecony Almayer wyraził żal z powodu niedoszłego przybycia Anglików, „którzy umieją podnieść dobrobyt bogatego kraju“. W odpowiedzi na to szczere wyznanie holenderscy marynarze wybuchnęli śmiechem i ruszyli ku łodziom. Stąpając ostrożnie po zbutwiałych belkach pomostu Lingarda, Almayer zbliżył się do przewodniczącego komisji i napomknął nieśmiało o obronie należnej poddanym holenderskim przed chytrymi Arabami. Na to morski dyplomata odpowiedział znacząco, że Arabowie lepszymi są poddanymi od Holendrów, którzy prowadzą z Malajami zakazany handel prochem. Bogu ducha winny Almayer poznał tu odrazu gładki język Abduli i uroczystą wymowę Lakamby, ale nim zdążył wyrazić protest pełen oburzenia parowa szalupa i szereg łodzi ruszyły szybko wdół rzeki, zostawiając go z otwartemi ustami na pomoście w zdumieniu i gniewie. Trzydzieści mil rzeką dzieli Sambir od wysepek rozsianych jak klejnoty przy ujściu Pantai, gdzie fregata czekała na powrót małej flotylli. Księżyc wzeszedł zanim łodzie przebyły połowę tej drogi. Czarny las śpiący spokojnie pod zimnem światłem miesiąca ocknął się, zbudzony salwami śmiechu oficerów wspominających żałosne zwierzenia Almayera. Z łodzi do łodzi krążyły na jego temat żarty zaprawne morskim dowcipem, nieobecność jego córki omawiano ze sro-