Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 071.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stary Lingard, chełpiąc się młodą parą wobec przygodnych przyjaciół po werandach różnych hoteli. Stary żeglarz natomiast czuł się idealnie szczęśliwym. Wypełnił nakoniec swój obowiązek względem dziewczyny. „Wiecie przecież, przezemnie została sierotą“, — kończył uroczyście gawędy o interesach, rozprawiając jak zwykle w zakazanem towarzystwie łazęgów z wybrzeża. Wykrzyki uznania nawpół pijanych słuchaczy napełniały prostą jego duszę rozkoszą i dumą. „Ja potrafię przeprowadzić wszystko co tylko zechcę“, — było także ulubionem jego powiedzeniem; stosując się do tej zasady, przyśpieszał gorączkowo budowę domu i składów nad rzeką Pantai. Dom przeznaczony był dla młodej pary a składy dla wielkiego handlu, który miał się rozwinąć pod kierownictwem Almayera. Natomiast on, Lingard, będzie mógł oddać się całkowicie pewnemu tajemniczemu przedsięwzięciu. Mówiło się o niem tylko półsłówkami, lecz wiedziano że chodzi o złoto i djamenty w głębi wyspy. Almayer gorączkował się również. Gdyby był wiedział co go czeka, nie śledziłby z takiem upragnieniem i nadzieją ostatniej łódki z wyprawy Lingarda, znikającej na zakręcie w górze rzeki. Gdy obejrzał się wokoło i ogarnął wzrokiem ładny domek, wielkie składy budowane porządnie przez całą armję chińskich cieśli i nowy pomost, u którego skupiały się łodzie handlowe, porwało go nagle uniesienie na myśl że cały świat do niego należy.
Ale świat trzeba wpierw zdobyć, a zdobycie to nie było tak łatwe jak mu się zdawało. Bardzo prędko dano mu do zrozumienia że nie jest wcale pożądany w tym zakątku świata, gdzie umieścił go Lingard i własna jego słaba wola; w tem gnieździe intryg nie przebierających w środkach i dzikiego współza-