Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 062.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wolnej przestrzeni stał jego dom, zbudowany trwale na skalistem podłożu i otoczony składami towarów. Dla Almayera był to widok nienawistny. Wyciągnął ściśniętą pięść ku budynkom, które z wyżyn swego dobrobytu zdawały się spoglądać zimno i wyzywająco, naigrawając się nad jego upadkiem.
Zaczął wstępować powoli na schody swojego domu.
W pośrodku werandy stał okrągły stół a na nim lampa bez klosza rzucała jaskrawy blask na trzy ściany. Czwarta strona werandy, otwarta, wychodziła na rzekę. Między grubo ociosanemi słupami podtrzymującemi wysoki, spadzisty dach wisiały podarte zasłony z rattanu. Sufitu nie było wcale; ostre światło lampy przechodziło u góry w łagodny półcień, a jeszcze wyżej krokwie ginęły w zupełnym mroku. Środkową ścianę przecinała czerwona firanka zasłaniająca wyjście na korytarz, który łączył się drzwiami z pokojem kobiet i prowadził dalej do szopy kuchennej i podwórza. W jednej z bocznych ścian były drzwi z nawpół zatartym napisem: „Biuro: Lingard i Sp.“; pokryte warstwą kurzu wyglądały jakby ich przez wiele lat nikt nie otwierał. Pod przeciwległą ścianą stał bujający fotel z giętego drzewa, zaś naokoło stołu i dalej, rozrzucone po werandzie, błąkały się cztery drewniane fotele, niby wstydząc się marnego otoczenia. Stos mat leżał w kącie; nad niemi wisiał ukośnie stary hamak. W drugim rogu spał na podłodze Malaj zwinięty w kłębek, z głową obwiązaną szmatą czerwonego perkalu. Był to jeden z domowych niewolników Almayera, jego „własnych ludzi“, jak ich nazywał. Cała chmara ciem pląsała zapamiętale naokoło lampy w takt skocznej przygrywki moskitów unoszących się rojami. Pod strzechą z palmowych liści jaszczurki biegały po bel-