Strona:PL Joseph Conrad-Szaleństwo Almayera 051.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kurzu; to Almayer przybywa do Makassaru aby zdobyć majątek w halach targowych starego Hudiga. Od tej epokowej chwili rozpoczął nowe życie. Ojciec Almayera, niższy urzędnik ogrodów botanicznych w Buitenzorgu, był uszczęśliwiony że udało mu się umieścić syna w takiej solidnej firmie. Młody chłopak porzucił chętnie trujące wybrzeża Jawy i niedostatek w rodzinnym domku, gdzie ojciec zrzędził od rana do nocy na głupotę ogrodników krajowców, a matka opłakiwała w głębi fotelu utracone wspaniałości Amsterdamu i świetność swojej pozycji jako córki tamtejszego handlarza cygar.
Almayer opuścił dom rodzinny z lekkiem sercem i lżejszą jeszcze kieszenią; mówił dobrze po angielsku, znał się na rachunkowości, — gotów był świat cały wyzwać do walki, nie wątpiąc że go zdobędzie.
Dwadzieścia lat minęło od tej chwili. Wdychając parne gorąco borneańskiego wieczoru przypomniał sobie z żalem wyniosłe, rozkosznie chłodne składy Hudiga, zawalone pakami dżynu i bawełnianych tkanin; długie, proste uliczki między szeregami pak; wielkie drzwi obracające się bez szelestu i przyćmione światło tak miłe dla oczu po jaskrawym blasku ulicznym. Wśród spiętrzonych towarów oddzielone były balustradą niewielkie przestrzenie, gdzie schludni urzędnicy chińscy o smutnych oczach i chłodnem obejściu pisali szybko, milcząc, w hałasie i rozgwarze. Robotnicy toczyli beczki lub przesuwali paki w takt śpiewnego pomruku kończącego się rozpaczliwym wrzaskiem. Przy końcu wyższej części hali odgrodzono większą przestrzeń w pełnem świetle, naprzeciw wielkich drzwi; tu nad hałasem stłumionym przez oddalenie górował łagodny i bezustanny dźwięk srebrnych guldenów. Dyskretni

7