Strona:PL Joseph Conrad-Murzyn z załogi Narcyza 198.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wzruszył się litością nad tem mężnem, wytrzymałem cierpieniem.
— Hej! Hm! Donkin! Rzuć, co tam robisz, i ruszaj odpocząć. Wyglądasz na chorego.
— Jestem chory, proszę pana. Boli mnie głowa — rzekł zgnębionym tonem i szybko zwiał.
To rozgoryczyło niektórych.
— Baker wziął dziś djablo na pobłażliwość — mruczeli.
Kapitan Allistoun, widoczny na przednim pomoście, badał niebo, które zaciągnęło się chmurami od południo-zachodu, i niebawem rozeszła się po pokładzie wiadomość, że barometr zaczął w nocy spadać, i że niezadługo należy się spodziewać mocnej wiei. Przez subtelne skojarzenie pojęć powstał żarliwy spór, jak ustalić dokładnie chwilę śmierci Jimmy’ego? Czy to było przed, czy potem, kiedy „szkło“ zaczęło spadać? Rzecz — niepodobna do rozstrzygnięcia — stała się powodem wzajemnych pogardliwych dogryzań. Naraz wszczął się na przednim pokładzie wielki tartas. Między pokojowo usposobionym Knowlesem i dobrodusznym Daviesem przyszło o to do kułaków. Zluzowana warta przyjęła żywy udział w tej potyczce, i w ciągu dziesięciu minut wrzała hałaśliwa kotłowanina przy tej włośnie luce, gdzie w cieniu chwiejnych żagli stroskany Belfast czuwał nad zwłokami Jimmy’ego, owiniętemi w białą kołdrę. Żałoba uczyniła go wzgardliwym na współzawodnictwo w tych zapasach; ale gdy hałas się wyszumiał i namiętności tlały już tylko w ponurem milczeniu, stanął w głowach spowitego ciała i, wznosząc obie ręce do góry, zawołał z bolesnym oburzeniem.
— Czy nie wstyd wam, doprawdy!
Było nam wstyd.